Referral code for up to $80 off applied at checkout

Rap zostawił Run-DMC w tyle na 'Tougher Than Leather'

Mylnie interpretowane czwarte album Run-DMC obchodzi 30-lecie

On May 18, 2018

Z perspektywy czasu czas ma sposób na kurczenie się — z marszu, jaka jest różnica między rokiem 1933 a 1935? Kiedy mamy do czynienia z latami bliżej teraźniejszości, liczba wątków, które mogą się rozwinąć w ciągu 24 miesięcy, staje się jaśniejsza. Początek 2007 roku, na przykład, praktycznie w ogóle nie przypomina jesieni 2009 roku. Jednak w muzyce zmiany morskie rzadko zachodzą tak szybko, a prawie nigdy nie dzieje się to w tempie, w którym rzeczy, które mogą brzmieć świeżo w 1986 roku, brzmią przygnębiająco i przestarzałe w '88. Ale dokładnie to się wydarzyło z Run-D.M.C. w ich mylnie postrzeganym czwartym albumie Tougher Than Leather, który w tym tygodniu ma 30 lat i który pod wieloma względami oznaczał koniec ich dominacji w rapie i potwierdził status nowej, młodszej generacji.

Join The Club

${ product.membership_subheading }

${ product.title }

Dołącz z Tą Płytą

Kiedy pojawili się na scenie, Run-D.M.C. byli oczywiście i autentycznie — używając terminu później przywłaszczonego przez najnudniejszych ludzi na ziemi — disruptywni. Nikt nie rapował jak oni, szorstko i zadziornie, absolutnie pewni, że mogą przebić każdego w twoim budynku, na twoim bloku, w twoim Rolodexie. Nikt nie nosił skóry, dresów czy złotych łańcuchów jak oni. (Wiele z tego było wizją Jam Master Jay’a.) I nikt, to pewne, nie wyniósł rapu na komercyjne wyżyny, które Darryl McDaniels i Joseph Simmons osiągnęli z taką łatwością.

Wczesnym pionierom rapu rzadko udawało się zrealizować format albumu; pełnowymiarowe wysiłki Kurtis Blow były osławione niechlujstwem, a choć tytułowy utwór jest kluczowy dla każdej historii tego gatunku, The Message trudno nazwać płytą rapową. W 1984 roku pojawiły się dwa przełomowe wydawnictwa. “Friends” Whodini i pełnowymiarowy album, który uchwycił zakres i ambicje nowego zespołu: debiut Run-D.M.C.

Oba były produkowane przez Larry'ego Smitha, genialnego muzyka i odważnego kierowcę, który zmarł trzy i pół roku temu. Tam, gdzie wiele wczesnego rapu powstało na bazie disco, R&B lub przetworzonych elektro, produkcje Smitha zdecydowanie należały do lat 80., z dudniącymi perkusjami i kawernową przestrzenią, jakby pochodziły z futurystycznej fantazji, gdzie ludzie zmieniali się w androidy, ale Prince nadal był popularny.

Run-D.M.C. jest pod wieloma względami świadomym społecznie albumem. Nigdy nie przebija “The Message”, ale “Hard Times” i “It’s Like That” trzeszczą pod ciężarem kadencji prezydenckiej Reagana, która nie przynosiła obiecanych efektów, a “Wake Up”, choć obecnie wydaje się koncepcją archaiczną i pokrętną, wydaje się szczerym kontrapunktem dla innych utworów na płycie. To jednak “Sucker M.C.’s” destyluje nieodpartą atrakcyjność grupy. Słyszało się to w parkach, klubach, akademikach i na niezliczonych płytach przez 34 lata od wydania, od pierwszych linijek Run’a (“Two years ago, a friend of mine / Asked me to say some M.C. rhymes”) po tę słynną, zamykającą zwrotkę:

“Jestem D.M.C. w tym miejscu

Chodzę na Uniwersytet Św. Jana

I od przedszkola posiągnąłem wiedzę

A po 12 klasie poszedłem od razu na studia

Jestem jasnoskóry, mieszkam w Queens

I uwielbiam jeść kurczaka i zieleninę.”

W najlepszym wydaniu Run i D.M.C. byli zabawni i niefrasobliwi, zachowując odrobinę grozy i opierając się na bardzo prawdziwym Queens, które stawało się coraz mroczniejsze. Run-D.M.C. uchwycił to, nawet gdy zespół miał być w swoich pierwotnych stadiach.

Kolejny album, King of Rock, nie zestarzał się dobrze, zwłaszcza jako całość. Zgodnie z tytułem, opiera się na elementach, które Smith i inni zasugerowali “Rock Box” z pierwszego albumu, ale zakłada, że nowość rapowania do elektrycznych riffów gitarowych wykona za nich zbyt dużo ciężkiej pracy. To ich album z 1986 roku, Raising Hell, był komercyjnym uderzeniem (osiągnął potrójną platynę) i momentem kulturowym (miał “Walk This Way”), nawet jeśli to drugie wydaje się przesadnie skomponowane i brzmi gdzieś pomiędzy niestosownością a kompletną nieprzyswajalnością.

Album szybko zyskał kanoniczny status i w wielu aspektach Raising Hell zasługuje na to wyróżnienie. Poza “Walk This Way”, Rick Rubin – który przejął obowiązki produkcyjne od Smitha – wyposażył Run i D.M.C. w doskonałe bity. Choć wrażliwości Smitha (nie wspominając o jego dudniących dolnych końcach) były boleśnie odczuwalne, dzwonki dominujące w “Peter Piper” to inspirujący wybór na otwarcie albumu. W rzeczywistości, ta otwierająca trójka utworów — „Piper” przez „It’s Tricky” do „My Adidas” — to najsilniejszy zestaw na jakimkolwiek wydawnictwie Run-D.M.C., pokazując, jak zwinni stali się na mikrofonie i jak wewnętrznie przeżywali swoje błyskawiczne wzniesienie, tworząc głębokie refleksje o sławie.

W trzy lata, Run-D.M.C. zmienili rap na poziomie muzycznym — sprawili, że samo rymowanie stało się bardziej twarde i staccato — i, ogólnie rzecz biorąc, rozszerzyli pole widzenia rapera z przyjęcia przed nim na cały świat (a zwłaszcza przemysł muzyczny). Rapowali o byciu gwiazdami rapu i utwardzali świat na coś jeszcze twardszego. Ale równie szybko jak zmienili rap, te zmiany zostały pochłonięte i zmutowane. Paid in Full wyszedł między Raising Hell a Tougher Than Leather. Tak samo Criminal Minded i Rhyme Pays. Public Enemy zadebiutowało podczas przerwy; tak samo N.W.A., choć ich muzyka naprawdę zarejestrowała się w Nowym Jorku dopiero w '88.

Rap stał się znacznie inny, zwłaszcza na poziomie technicznym. Ta ostrość, którą Run i D.M.C. mieli na Raising Hell, teraz wydawała się znacznie stępiona; rozważmy, że “I’m Not Going Out Like That” rywalizowało o antenowy czas z “Straight Outta Compton.” Skok w breakbeaty nie był przychylny dla duetu: tempo było zbyt szybkie dla ich wymian, które opierały się na byciu najbardziej zręczną częścią dudniących piosenek. Choć nagrania na żywo z połowy lat 80. sugerują, że każdy z M.C. mógł brzmieć bardziej płynnie niż na płycie — tj. skondensowane uderzenie ich wykonań było celowym wyborem — do '88 roku formuła była zbyt mocno zakorzeniona w kodzie. Lepiej by na tym wyszli, odrywając się od starego formatu i unosząc się nad instrumentalami, ale nadal próbowali przebić się, tępy nóż na kości.

Są chwile, gdy Tougher Than Leather faktycznie sukcesywnie radzi sobie, to pewne. “Run’s House” ma wyraźny obozowy urok, nie tylko dlatego, że później stało się soundtrackiem dla tych sesji w wannie z Blackberry. I choć “Beats to the Rhyme” nie całkiem sięga szczytów katalogu grupy, jego beat jest po prostu magnetyczny. (“Christmas In Hollis”, wydany pod koniec '87 roku, jest dołączony do reedycji albumu i jest, oczywiście, ponadczasowym klasykiem.)

Ale jest zbyt wiele wpadek. “Soul to Rock and Roll” to odgrzewane kotlety; “Ragtime” zamyka album, sprawiając, że wszyscy zaangażowani wydają się wypompowani i nieco zdesperowani; “Miss Elaine” nie jest dobry nawet oceniany z przymrużeniem oka na “Nie, naprawdę, poruchałem moją nauczycielkę i oto piosenka o tym” konturze.

Mniej niż miesiąc po wydaniu Tougher Than Leather wyszedł album EPMD Strictly Business. Do końca 1988 roku mieliśmy Power, Straight Outta Compton, Long Live the Kane, Critical Beatdown, The Great Adventures of Slick Rick i It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back. (Mieliśmy również niekrytycznie i komercyjnie katastrofalny film Tougher Than Leather, który jest poza obiegiem na VHS, który nieszczerze polecam.) W pierwszej połowie swojej kariery, Run-D.M.C. przeszli od przerażających debiutantów do supergwiazdy, do śpiewającego regulaminu do całkowitej stagnacji.

Maksym brzmi, że bokser nie jest naprawdę na emeryturze, dopóki nie ma walki, w której wyraźnie jest poza swoim prime momentem. Mistrz nie jest skończony, gdy zostaje znokautowany — mistrz jest skończony, gdy pojawia się i zostaje zawstydzony. Tougher Than Leather, w próżni, nie jest zawstydzeniem. Ale to niewątpliwie bokser tańczący wokół młodszych challengerów z lepszą techniką i ostrzejszymi fryzurami. Rówieśnicy jak LL Cool J potrafili wrócić do swoich zbyt pozowanych błędów, ale to był koniec drogi dla Run i D.M.C. jako kreatywnie znaczących uczestników mainstreamowego rapu. Pozostają, oczywiście, jednym z najważniejszych zespołów w historii gatunku — oraz w amerykańskiej muzyce i kulturze popularnej. Ale jak inne wielkie duety, które miały swoje momenty, świeci na koniec.

Podziel się tym artykułem email icon
Profile Picture of Paul Thompson
Paul Thompson

Paul Thompson is a Canadian writer and critic who lives in Los Angeles. His work has appeared in GQ, Rolling Stone, New York Magazine and Playboy, among other outlets. 

Join The Club

${ product.membership_subheading }

${ product.title }

Dołącz z Tą Płytą
Koszyk

Twój koszyk jest obecnie pusty.

Kontynuuj zakupy
Podobne płyty
Inni klienci kupili

Darmowa wysyłka dla członków Icon Darmowa wysyłka dla członków
Bezpieczne i pewne zakupy Icon Bezpieczne i pewne zakupy
Wysyłka międzynarodowa Icon Wysyłka międzynarodowa
Gwarancja jakości Icon Gwarancja jakości